Dwóch rzeczy nie robię z zasady: nie czytam poradników i nie opisuję książek, których nie przeczytałam od deski do deski. W przypadku „Wolnych od stresu” złamałam – i zaraz złamię – obie te reguły. Poniżej dlaczego.
Poradniki mnie odstręczają, ponieważ często są banalne, obiecują więcej niż mogą dać, a ich wartość naukowa bywa wątpliwa. „Wolni od stresu” wydała mi się na pierwszy rzut oka kolejną pozycją typu „Jak żyć, żeby nie umrzeć”, która za jedyne 29,90 zapozna czytelnika z niezawodnym przepisem na zdrową i szczęśliwą egzystencję. Zerknęłam jednak na koniec i okazało się, że na 280 stron książki ostatnich 60 zawiera wyłącznie odnośniki do prac naukowych, na których opierała się autorka. W większości są to badania z ostatniej dekady i opublikowane w renomowanych czasopismach. Czyli aktualne i wiarygodne. Co dawało nadzieję, że w formie poradnika dostaniemy przegląd najnowszej wiedzy o powszechnym, nie do końca jeszcze rozumianym, groźnym i fascynującym zjawisku, jakim jest stres.
Zaczęłam czytać i od razu uwierzyłam w podtytuł książki „Jak nauka pomaga uodpornić się na stres”. Niemal każde twierdzenie, jakie podaje autorka, pochodzi z konkretnych naukowych badań. Storoni wyjaśnia, jak mechanizmy, które pomagają nam w stresie ostrym, zaczynają nam szkodzić w stresie przewlekłym. Podpowiada, jak zminimalizować ryzyko, że stres psychospołeczny, którego doświadczamy na co dzień, zamieni się w stres długotrwały. Książka napisana jest w stylu poradnika, czyli została podzielona na wiele małych podrozdziałów zakończonych konkretnymi radami. Rady są jednoznaczne, wyłożone w sposób zrozumiały i konkretne.
No i tu jest pies pogrzebany. Mniej więcej w połowie dzieła, w rozdziale o rytmie dobowym, poda pytanie, o co uzupełnić jadłospis, by lepiej spać. Odpowiedź jest następująca: należy jeść na kolację wiśnie odmiany Montmorency lub pić mleko od krów wydojonych w nocy. Krowy, jak zaznaczono, mają mieć prawidłowe rytmy dobowe.
Padłam ze śmiechu. Jak mieszkaniec miasta – a większość ludzkości to obecnie mieszkańcy miast – ma zdobyć świeże mleko od krów wydojonych w nocy? Oczywiście można rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady, jednak nawet tam walka z niedoborem snu raczej się nie powiedzie, gdy będziemy wstawać o trzeciej nad ranem, by wydoić trzodę. Dalej książkę czytałam już pobieżnie i przyznaję, głównie szukając okazji do drwin (w ramach odstresowywania się można również wsłuchiwać się w szamańskie bębny), na końcu zaś doszłam do wniosku, że, cóż, badania naukowe to nie wszystko, trzeba jeszcze umieć dobrać te, które nie kandydowały do IgNobli. Co w tym przypadku nie całkiem się powiodło i w rezultacie stworzona w dobrej wierze książka niepotrzebnie naraża się na drwiny takich złośliwców jak ja.
Piszę zaś o niej ostatecznie, ponieważ, stosowana rozsądnie i z umiarem, jest jak Ubik – przydatna w wielu sytuacjach.
Wolni od stresu, dr Mithu Storoni, Czarna Owca, 2019
Skomentuj