„Autobiografie” Thomasa Bernharda czyli jak przetrwać niewytrzymywalne

large_bernhard

Trudno mi pisać o tej książce, nie umniejszając jej źle dobranymi słowami. Na czterystu stronach Thomas Bernhard, austriacki prozaik, kreśli ponury, ciężki od przymiotników akt oskarżenia przeciwko instytucjom będącym wytworem austriackiego społeczeństwa. Z jednej strony stawia siebie sprzed czterdziestu lat – kilkunastoletniego chłopca – z drugiej rodzinę, szkołę, kościół, szpital. Niewspółmierność przeciwników jest zamierzona.

Pierwszoosobowy narrator opowiada o swoich przeżyciach z dzieciństwa, które przypadło na lata 30. i 40. XX w. Rodzina Bernharda spędziła ten czas w Salzburgu i jego okolicach. On sam – w szkole z internatem, w gimnazjum, jako pomocnik w sklepie, w szpitalu i sanatorium. Jako dziecko z tzw. nieprawego łoża był z trudem akceptowany przez dalszą rodzinę, na przemian nienawidzony, upokarzany i kochany przez matkę, i piętnowany przez otoczenie zawsze, gdy wychodziło na jaw, że jego nazwisko jest inne niż nazwisko zamężnej rodzicielki. Przez okres dorastania mógł liczyć na wsparcie tylko jednej bliskiej osoby: ukochanego dziadka.

A okres ten przypadł na straszny czas. Austria przed- i wojenna, z triumfującym narodowym socjalizmem, nie była miejscem dla słabych, zbuntowanych czy zwyczajnie wrażliwych. Ktokolwiek odstawał od wzorca, wpadał w tryby machin społecznych zgniatające nieprzystosowanych. W szkole na porządku dziennym było policzkowanie, w domu jako karę za nocne moczenie stosowało się wywieszenie za oknem brudnego prześcieradła, żeby winowajcę napiętnować i zawstydzić. Triumfowały podłość i niegodziwość. Kamieniem węgielnym stosunków społecznych był opresyjny system, który okazał się ponadczasowy: po upadku Hitlera rolę nazizmu płynnie przejął katolicyzm.

„Seryjny płaszcz, nigdy go nie założę” – mawiał dziadek Bernharda i to była jego odpowiedź na problemy współczesności. Anarchista, socjalista, wolnomyśliciel, był dla wnuka wzorem życia i postępowania. Jednak jego rady w połączeniu z wysokimi wymaganiami – wnuk miał być kimś nadzwyczajnym, osiągnąć więcej niż inni, wybić się ponad przeciętność – okazywały się tyleż wybawieniem, ile obciążeniem. Samotność i wyobcowanie mogą być mordercze dla dorosłego człowieka, a co dopiero dla dziecka, w którego konstytuujący się świat psychiczny raz po raz wdzierają się przemoc i pogarda.

Siłą „Autobiografii” jest triumfująca logika nieszczęścia. Kiedy wydawałoby się, że nie może już być gorzej, los strąca autora i zarazem bohatera w coraz głębsze otchłanie. Pod koniec lektury dominującą myślą jest – niemożliwe, by ktokolwiek zdołał tyle wytrzymać. Żadna jednostka nie byłaby w stanie tyle przecierpieć. Bernhard nie oferuje przy tym złudnych pocieszeń, to nie jest opowieść o tym, że zwyciężyć znaczy przeżyć. „Autobiografie” składają się z pięcioksiągu, a ułożenie materiału nie pozostawia wątpliwości, że z opisanej przez Bernharda matni nie sposób się wyrwać.

Obsesyjne powtarzanie słów i zwrotów, kopiowanie zdań, brak akapitów, strumienie wyrazów tworzą klaustrofobiczny klimat „Autobiografii”. Niczym w podmiejskich sztolniach, w których mieszkańcy Salzburga przeczekiwali w czasie wojny naloty bombowe, nie ma tu czym oddychać. Bernhard niczego czytelnikowi nie ułatwia, ale jeśli zacznie się czytać, trudno się zatrzymać. Lektura „Autobiografii” to męcząca aż do wyczerpania droga bez przystanków. Przymus, pognębienie, brak miejsca dla siebie – te wszystkie wrażenia duchowe będące rezultatem przemyślanych zabiegów formalnych stanowią o arcymistrzostwie książki.

Wiele z tego, o czym pisze Thomas Bernhard, pokazała„Biała wstążka” Michaela Haneke. O ile jednak w tamtym filmie istniała iskra nadziei – czysta miłość, która rodziła się między dwojgiem bohaterów – o tyle tutaj nie ma podobnych ułatwień. Nic, co przychodzi z zewnątrz, w ostatecznym rozrachunku nie poprawia sytuacji bohatera. I odwrotnie: wszystko, na czym się opierał, na co liczył, z czym wiązał nadzieje, prędzej czy później staje się ciężarem lub okazuje ułudą. I tylko ciało, to pospolite ubranie duszy, na przemian obiekt udręki i źródło niezawinionych cierpień, objawia się ostatecznie jako bodaj jedyny rezerwuar życiowych sił i sensów.

„Autobiografie” Thomas Bernhard, Wydawnictwo Czarne, 2019 r.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: