„Granica zapomnienia” czyli bagaż nieustanowionej pamięci

Pamięć niechciana. Pamięć niedopuszczona. Pamięć wyparta. Każda z nich odnajduje swoje miejsce na kartach debiutanckiej powieści Siergieja Lebiediewa. „Granica zapomnienia”, częściowo autobiograficzna, zaczyna się od historii familijnej. Opowiada o niewidomym starym mężczyźnie, który stopniowo zbliża się do mieszkającej na sąsiedniej daczy rodziny.

Drugi Dziadek, bo tak nazywa się go w powieści, mimo kalectwa nie domaga się opieki ani uwagi. Jedynie jest tuż obok, ale jest w sposób uparty i, zdawałoby się, umyślny. Nienatarczywość połączona z ledwo wyczuwalną intencją sprawia, że chłopiec-narrator czujnie śledzi relację między Drugim Dziadkiem, jego najbliższymi i nim samym. Jej istotę zrozumie dopiero w wieku dorosłym, kiedy zdecyduje się pójść śladami Drugiego Dziadka, w jego przeszłość.

Akcja książki dzieje się współcześnie i łatwo się domyślić, skąd i z czym przychodzi Drugi Dziadek. Nikogo nie zaskoczy, że wędrówka jego tropem wiedzie na daleką północ. Zagadką, również niespecjalnie trudną do rozszyfrowania, pozostaje jedynie, czy w archipelagu gułag był katem czy ofiarą.

Ten brak niespodzianek jest zamierzony. Lebiediewowi nie chodzi bowiem o fakty, ale o stosunek do nich. Oraz o to, jaką cenę płaci się za usunięcie faktów ze zbiorowej i indywidualnej pamięci.

Niezapamiętane ofiary, nieukarani zbrodniarze na równi odczuwają ciężar zbiorowego wyparcia. W jednej z bardziej przejmujących scen książki dawny kat, teraz schorowany, na wpół żywy starzec, przywołuje wyrządzone przez siebie w przeszłości zło ze wstrętną, wprost ohydną otwartością. Robi to nie dlatego, by się pochwalić dawnymi zbrodniami, ale żeby chociaż w ten sposób ustanowić się w teraźniejszości. Bez tego nie istnieje, unicestwiony przez zbiorową amnezję. W jej obliczu w paradoksalny sposób jego zbrodnie stały się bezcelowe.

To, co wyparte, ma bowiem niesłabnącą mimo upływu czasu moc. Deformuje nie tylko świadomość ludzką, ale również ludzie dzieła, przestrzeń i krajobraz. Miasta zbudowane na niewolniczej pracy i ludobójstwie są miejscami okaleczonymi, podobnie jak zamieszkujący je ludzie. Brak pamięci nie pozwala działać czasowi – czas nie upływa, on zamiera, uniemożliwiając toczenie się normalnej egzystencji. Nie można iść naprzód, nie można niczego stworzyć, nie wiedząc o tym, co było wcześniej – u Lebiediewa ta prosta w gruncie rzeczy myśl staje się przekonującym ostrzeżeniem. Niepamiętanie niczego nie rozwiązuje, ono odkłada się w rzeczywistości, wypaczając ją, koślawiąc, niwecząc, ubezpłodniając.

Nowością dla powieści rosyjskiej jest perspektywa tej książki – jednoosobowa. Olga Tokarczuk przestrzegała w przemowie noblowskiej przez wielogłosem „ja” w literaturze, Lebiediew jednak, sięgając po środek artystyczny charakterystyczny dla literatury zachodniej, nie osłabia, ale wzmacnia przekaz swojego utworu. Sołżenicyn, Szałamow, Ginzburg – wszystkie świadectwa łagrowe, nawet jeśli opisywały los jednostki, to jako przykład losu charakterystycznego dla zbiorowości. Te epickie wielowątkowe obrazy są typowe dla minionego wieku. Niestety, zdaje się wynikać z powieści Lebiediewa, nie doprowadziły do pojawiania się zbiorowej pamięci. A w takiej sytuacji pozostaje jedynie pamięć indywidualna.

Poetycki język książki, przesycony napływającymi jeden po drugim obrazami, jest piękny, ale również monotonny. „Granicę zapomnienia” czyta się powoli i momentami niełatwo, ale warto: dla ważnego tematu i dla zakończenia. Przejmujące, symboliczne, dostarcza nie tylko mocnego artystycznie zamknięcia, ale również – jakże słusznie – nawet tygodnie po odłożeniu lektury nie pozwala o sobie zapomnieć.

Sergiej Lebiediew, „Granica zapomnienia”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: